Dragon Age Wiki
Advertisement

Dwadzieścia lat w Legionie Umarłych. Widziałem pająki wielkie jak bronto, matki lęgu otoczone swymi plugawymi dziećmi, bezimienne stwory, których ciała zwróciły się przeciw nim samym. Ale o wiele gorsze było to, co znaleźliśmy w starym szybie kopalni przy thaigu Heidrun.

Zagoniliśmy emisariusza mrocznych pomiotów do zawalonego tunelu bez wyjścia. Walka była bezlitosna. Zabijał moich kamratów, aż została nas tylko czwórka. Kiedy zdawało się, że wreszcie wypełnimy nasze przysięgi, odgłosy walki obudziły coś, co leżało tam, uśpione.

To, co wziąłem za gruz pod nogami, powstało i przyjęło straszliwą postać: kamiennego stwora, spod którego prześwitywał zdruzgotany szkielet. Skalny upiór. Duch krasnoluda tak podłego, że nawet sam Kamień nie przyjął go z powrotem do siebie. Zmiażdżył emisariusza jednym ciosem swojej skalnej dłoni, a potem zwrócił ku nas puste oczodoły. Uciekaliśmy jak opętani, słysząc za sobą jego dudniące kroki.

Kiedy dotarliśmy do thaigu, odważyliśmy się wreszcie spojrzeć za siebie. Wiedzieliśmy, że na otwartym terenie nie mamy szans umknąć upiorowi ani się przed nim schować. Ale kiedy stwór dotarł do końca tunelu, uderzył tylko w podpory. Sufit zwalił się mu na głowę, więżąc go na zawsze pod tonami skały. Może żałował tego, co kiedyś zrobił. Może rozpoznał w nas zagubione dusze, podobne sobie.

— Fragment dzienników Amruna z Legionu Umarłych
Advertisement